Myli się ten, kto myśli, że flirt ma jedno oblicze i służy tylko uwodzeniu. Naukowcy doszukali się, co najmniej, czterech rodzajów flirtowania, każdy z nich spełnia inne funkcje.
Charlotte Culain, francuska socjolog, mieszkająca w Niemczech, odkryła, że flirt może być:
1. poważny (na pierwszy rzut oka wiem, że to właśnie ONA/ON)
2. okolicznościowy (np. w windzie w stosunku do sympatycznej towarzyszki)
3. celowy (ma charakter manipulacji: to flirt z sekretarką szefa, kiedy chcemy coś u niego załatwić)
4. grzecznościowy (kiedy po prostu nie wypada nie flirtować, np. na wyjeździe intergracyjnym).
Czym wobec tego dzisiaj jest flirt? Stylem życia, sztuką samą w sobie czy sposobem na afirmację rzeczywistości?
No, i czy jesteśmy lepszymi flirciarzami niż nasi przodkowie?
Zaproszenie na urodziny
27-letnią Bogusię w tramawaju zaczepił starszy pan i zaczął z nią flirtować w tak uroczy sposób, że .... przyszła do domu na jego 80-te urodziny. Spędzili przesympatyczny wieczór przy lampce wina i przeglądaniu albumów rodzinnych. Kiedy zapytała go o tajemnicę jego sposobu flirtowania, wyznał, że nie przeraża go jego wiek. – Chociaż pani widzi we mnie staruszka, ja czuję się pani rówieśnikiem, dlatego flirtowałem z panią, jakbym miał tyle lat, co Pani – powiedział uroczy starszy pan.
Dla niego flirt był sposobem afirmacji rzeczywistości i miłego spędzania czasu wolnego, drogą do poznania drugiej osoby, zabawą, żartem. Czyli flirtem w klasycznym rozumieniu tego słowa. Bowiem słowo "flirt" pochodzi od starofrancuskiego "conter fleurette", co znaczy "(próbować) kusić przez upuszczanie płatków kwiatów“. W tym określeniu zawiera się właśnie kwitensencja flirtu: swoboda, poczucie humoru, inteligencja.
Czy predyspozycje do flirtu do cecha wrodzona czy nabyta?
Zdaniem Joanny Olekszyk, autorki książki „O języku flirtu“, każdy z nas rodzi się z umiejętnością słownego uwodzenia i to od nas zależy, jak wykorzystamy ją w dalszym życiu. – Oczywiście, można tę umiejętność doskonalić w niezwykle popularnych szkołach flirtowania, ale moim zdaniem, nic nie zastąpi wrodzonego luzu i poczucia humoru, który powinnien towarzyszyć flirtowi – uważa Joanna Olekszyk. – Na nic się bowiem przydadzą nawet najbardziej wymyślne techniki flirtowania, jeżeli osoba, z którą mamy ochotę flirtować, absolutnie nie będzie podzielała naszego entuzjazmu.
Umiejętność flirtu to także „szósty zmysł“, który od razu rozpoznaje: „z tą osobą – absolutnie nie da rady wesoło pogaworzyć“ albo: „o tak, tutaj widzę dosyć szerokie pole do popisu“. Jednym słowem – dobry flirciarz to ktoś o dużej inteligencji społecznej.
Dr Tomasz Sobierajski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego: - Warunkami koniecznymi flirtu są dwie rzeczy:
inteligencja objawiająca się w pewnej błyskotliwości i żonglerce słownej oraz poczucie humoru. Coraz trudniej znaleźć w ludziach te cechy pojedynczo, a już razem - to prawie niemożliwe. Moim zdaniem, flirt to sztuka, którą warto udoskonalać.
Bawmy się słowem
Wielu z nas nie daje sobie szansy na flirt. – Kiedyś był on zabawą, żartem, drogą poznania drugiej osoby, przyjrzenia się jej. Dzisiaj coraz mniej ludzi umie flirtować. I nie chodzi tutaj tylko o zabieganie, bo na flirt wcale nie trzeba mieć dużo czasu. Bierzemy wszystko zbyt mocno na serio i nie potrafimy dostrzec różnicy między wysublimowanym dowcipem a deklaracjami erotycznymi – uważa dr Tomasz Sobierajski. - Potrzebujemy jak najszybciej deklaracji albo szukamy drogi na skróty do łóżka. Nie potrafimy się bawić. Seksem należy się cieszyć, a tę radość potęguje flirt. Poza tym, kiedy już zdobędziemy upragnioną osobę, to od razu przestajemy z nią flirtować. Dlaczego?! Flirt ożywia nas zawsze, niezależnie od tego w jakim wieku i związku jesteśmy.
Czasami boimy się flirtować, bo wydaje nam się, że takie słowne przekomarzanki to coś w rodzaju gry wstępnej. Tymczasem, psychologowie uspokajają: nie ma się czego bać. Flirt nie jest (choć - może być) grą wstępną. Wytrawni flirciarze wiedzą, gdzie jest granica.
No właśnie, gdzie jest granica?
- W łóżku. Flirt kończy się wtedy, kiedy następuje konsumpcja znajomości – uważa Joanna Olekszyk. – Potem, oczywiście, można jeszcze flirtować ze sobą do woli, ale nie będzie to już ten pierwszy, pełen emocji, flirt.
O tym, w którą stronę wyewoluował współczesny flirt, można się przekonać w „najbardziej antyflirciarskim filmie roku“ czyli w amerykańskiej komedii „Dziewczyna mojego kumpla“. Gry słowne głównych bohaterów brzmią jak przepychanki kowbojskie na rodeo. Na szczęście, dla równowagi zawsze można obejrzeć „Dobry rok“, gdzie Russel Crowe i Marion Cotillard, wspinają się na wyżyny flirtu i to w dodatku na francuskiej ziemi.
Technologia a flirt
Można pokusić się o stwierdzenie, że flirt skorzystał na nowych technologiach. W jednej z niemieckich uczelni, o kierunku informatycznym, doskonali się... flirtowanie. Władzie poczdamskiego Hasso-Plattner Institut wprowadziły pierwsze w historii tej szkoły zajęcia w ramach tzw. „soft-skills“ (tzw. „miękkich kompetencji, czyli w skrócie – obchodzenia się z ludźmi). Studenci uczą się podczas nich, jak obchodzić się z tak delikatną ludzką materią jak podtrzymywanie rozmowy, delikatny flirt czy nawet uwodzenie.
Wykładowcą przedmiotów jest znany berliński moderator radiowy Philip von Senftleben. Chce on pokazać studentom nie tylko, jak zabawny i przyjemny może być umiejętnie poprowadzony flirt, ale także jak otrząsnąć się z niepowodzenia, kiedy się nie powiedzie. - Chcę nauczyć ich, jak bez obezwładniającego kołatania serca doprowadzić serce tej drugiej osoby do kołatania – żartuje Phili von Senftleben.
A ponieważ studentki, a przede wszystkim studenci informatyki, najczęściej obcują z ekranami komputera, a nie z twarzami innych ludzi, niewątpliwie skorzystają na tych zajęciach. – Esemesy, za pomocą których możemy wysyłać limeryki, emotikony, czasem mówią więcej niż tuzin słów. Ale we flircie warto, a nawet trzeba, również popatrzeć w oczy.
Tego nie odda żadna komórka czy komunikator internetowy – mówi dr Tomasz Sobierajski.